Aktualności

PEDAGOG- Jak słuchać, żeby usłyszeć? Wbrew pozorom niewielu rodziców to potrafi.

 Wydawałoby się, że nie ma nic prostszego niż słuchanie własnego dziecka. Nie potrzeba do tego ani specjalnego oprogramowania, ani odpowiedniej pogody, ani dużych pieniędzy. W rzeczywistości słuchanie okazuje się jednak umiejętnością rzadko spotykaną i trudno osiągalną.

Problem polega na tym, że bez niego trudno o zaufanie, bez zaufania nie ma bliskości, a bez bliskości nie powstanie trwała relacja między rodzicami a dzieckiem. Jak więc słuchać, aby usłyszeć?

 

Ty i Ja

Każdego dnia znajdź 10 minut wyłącznie na słuchanie swojego dziecka. W tym czasie poświęć mu pełną uwagę: odwróć się w jego stronę, patrz na dziecko,  nawiąż z nim kontakt wzrokowy, zostaw czynności, którymi się zajmujesz, powstrzymaj się od oceniania, dawania rad, sugerowania rozwiązań. Słuchaj, aby usłyszeć, nie, aby odpowiedzieć.

Rodzice zajmując się swoim codziennymi obowiązkami, zwracają się do dzieci: „Mów ja cię słucham”. Co z takiego komunikatu odbiera dziecko? – nie słucham cię i nie traktuję poważnie. Jeżeli nie okażemy dzieciom szacunku, jak my później możemy go oczekiwać od nich? Słuchanie jest podążaniem za dzieckiem, poznawaniem jego świata, uczeniem się, co jest dla niego ważne.  Im wcześniej rodzice zaczną słuchać swojego dziecka, tym większe są szanse, że taka komunikacja stanie się dla niego czymś naturalnym. Słuchać o rzeczach, które są dla dzieci, nastolatków ważne, pomimo, że dla nas mogą wydawać się one mniej istotne lub błahe. Jednak podstawą jest to, że dla NICH są to wielkie i ważne sprawy. 

W kontakcie z dzieckiem liczy się zapewnienie mu poczucia bycia wysłuchanym. Niełatwo to osiągnąć bez choćby minimalnego zainteresowania opowieścią – dzieci bez trudu wyczują fałsz i nieszczerość rodziców. Pierwszym krokiem do efektywnego słuchania jest jednak szanowanie rozmówcy, niezależnie od tego, co mówi, jak mówi i jakie temu towarzyszą emocje.

ZAMIAST UDZIELAĆ RAD, WARTO PODZIELIĆ SIĘ DOŚWIADCZENIEM 

Dorośli mają kłopoty ze słuchaniem, bo zakładają, że wiedzą wszystko – „Przecież wcale cię tak nie boli!” – mówią. – „Nie jest tak źle” czy „Wcale nie jesteś zmęczony”. A tak naprawdę tego nie wiedzą. To wie tylko dziecko! Zamiast po prostu podążać za jego słowami, rodzice mają skłonność do wyprzedzania, zgadywania, domyślania się dalszego ciągu.

Na krótką metę to działa – dziecko szybciej skończy rozmowę, a rodzic odzyska upragniony święty spokój. Z efektywnym słuchaniem nie ma to jednak wiele wspólnego. Rodzicom czasem trudno uznać dziecko za równoprawnego człowieka, dlatego nie starają się wysłuchać, poznać jego punktu widzenia ani zrozumieć, co czuje. Z góry zakładają, że wiedzą lepiej. W takiej sytuacji zamiast skutecznej komunikacji powstaje jednostronny przekaz.

Rodzice często nie zdają sobie sprawy, że kłopoty związane z wychowaniem są w dużym stopniu problemami z komunikacją. Martwią się, że dziecko się zrobiło niegrzeczne, ciągle płacze albo się złości. Tyle że to jest informacja dla dorosłych. Ono krzyczy, kopie, rozrabia, bo chce zwrócić uwagę na to, czego potrzebuje.

Dziecko informuje o swoich potrzebach od samego początku. Płacze, bo jest głodne, płacze, bo ma mokro, bo chce mu się spać, bo jest zdenerwowane. Rodzice dość szybko uczą się rozpoznawać te powody, zwłaszcza że katalog potrzeb jest ograniczony.

Zasada „małe dziecko, mały kłopot” sprawdza się jednak idealnie także w sferze komunikacji. Relacją rodzic–dziecko rządzą te same reguły, które obowiązują w porozumiewaniu się dorosłych, z jedną różnicą – rodzic musi wziąć pod uwagę etap rozwoju dziecka, jego możliwości percepcyjne. Słuchanie „od małego” to inwestycja w relację opartą na zaufaniu i szacunku – inwestycja, która zwraca się w okresie dojrzewania. Im wcześniej zaczniemy słuchać tego, co dzieci mają do przekazania, tym większa szansa, że będą do nas przychodzić, jak trochę podrosną.

Rodzice często mówią: „Nie mam czasu”. Psycholodzy zachęcają, aby poświęcić dziecku pięć minut. Rodzice się oburzają: „Pięć minut? Nie, to się tak szybko nie skończy, on mnie zagada”. Ale kiedy przekonają się, że jeśli nikt nie przerywa, nie przejmuje tematu, nie wtrąca swoich rad, to przez pięć minut można naprawdę dużo powiedzieć.

Z nastolatkami i starszymi dziećmi można zadbać o pewne rytuały – umówić się na spędzenie razem dwóch–trzech godzin w tygodniu w taki sposób, który nas od siebie nie oddziela, pomaga być razem: idźmy na pizzę, ale nie do kina. Chyba że umówimy się, iż ten raz w tygodniu to dziecko decyduje, co chce robić razem z nami: iść na basen, pojeździć na rolkach, obejrzeć film, posiedzieć w domu. Wspólne spędzanie czasu przekonuje, że rodzic chce poznać świat swojego dziecka – i uczy słuchania.

Czy samo słuchanie wystarczy? – zapytają rodzice. Słuchanie nie daje gwarancji, że dziecko zawsze do rodzica przyjdzie, jak będzie miało problem ale zdecydowanie zwiększa szanse. Bo tak naprawdę i dla dziecka, i dla rodzica najważniejsze jest zaspokojenie potrzeby bliskości.